środa, 12 listopada 2014

Rozdział XIII - Zjawa.

Gordon, ja, Boby, Lily, Oscar, Katlyn, Cara, Dwunastka. Z dwudziestu czterech została nas zaledwie garstka. Od kilku godzin nic nie pije i nie jem. Na arenie ani śladu zwierząt. Siedzę w cieniu, pod skałą w nadziei, że otrzymam prezent od sponsora. W oddali zauważam zbliżającą się postać. Umięśniony chłopak, którego poznałabym wszędzie i zawsze. Boby Day, trybut z Trzeciego Dystryktu. Jeden z najgroźniejszych zawodników, nigdy nie chciałam spotkać się z nim sam na sam. Żadna dziewczyna nie ma z nim szans. Szybko chowam się za innym kamieniem i staram się nie wydawać jakichkolwiek dźwięków, które mogłyby mnie wydać. Wszystko cichnie, jestem ciekawa, czy zniknął, czy może mnie znalazł. Jest blisko... coś czołga. Dopiero po kilku sekundach orientuje się, że to potargane i bezwładne ciało Lily, dziewczyny z jego Dystryktu. Już mam zamiar krzyknąć, gdy czyjaś dłoń zasłania moje usta. Zamykam oczy. Już po mnie. Kiedy mięśniak znika spoglądam na osobę, która mnie uratowała, jednak jej już nie ma. Zamiast niej widzę cztery bułki oraz wodę.
W głębi duszy dziękuje jej albo jemu i zaczynam spożywać jedną z bułek.
***
Chuderlawa blondynka upada na kolana. Można dokładnie policzyć jej żebra. Jej oczy są podkrążone... Teraz masz okazje, Rose - odzywa się moja podświadomość. Możesz wykończyć kolejnego przeciwnika. Którego ciało było targane przez bezuczuciowego osiłka... Przecież ona była martwa. Czy ja mam jakieś zwidy? Ale czy to ona jest zjawą, czy tamten widok? Wyciągam połyskujący nóż, który rzucam w jej stronę. Trafiam w zgięcie prawego kolana. Dobiegam do niej i kopię ją w żebra. Powtarzam tą czynność kilkakrotnie. Ta nie ma siły wydać żadnego dźwięku. Natura. Słabsi odpadają, lepsi wygrywają. Dziewczyna traci oddech. Próbuje go złapać, jednak dla niej nie ma już ratunku. Czy będzie miała sponsora, czy nie - zabiłam ją. W końcu słychać wystrzał armatni obwieszczający śmierć anorektyczki. Na jej policzku, nożem, wycinam ociekającą krwią liczbę 2. To oznacza, że to mój trup i nikt nie zabierze mi tego zaszczytu. Ja muszę ich zabić. Nikt tego nie odmieni.
***
*Plac Główny Pałacu Prezydenckiego* - Cathrina Clark.
- Przed chwilą rozegrała się bardzo ciekawa sytuacja! Rosaline Darkness z zimną krwią zabiła przeciwniczkę, Lily Say z Trzeciego Dystryktu. Dostarczyła nam rozrywki na cały następny dzień. Ale, czy trybuci wytrzymają bez kolejnego rozlewu krwi? Co szykują organizatorzy? Zobaczmy! 
*Studio Doloroesa Dodermana* - Slayer Montericko i Doloroes Doderman.
- Witaj, Slayerze. Wiele osób uważa cię za jednego z najlepszych organizatorów - zauważył komentator.
- Miło - uśmiechnął się Montericko. - Ale jesteśmy tu w jakimś celu, tak? Więc przejdź proszę do rzeczy.
- Och, śpieszy ci się? 
- Trochę. Teraz, gdy walka się zaostrza, muszę właściwie co chwilę wymyślać jakieś pomysły.
- To chyba nie problem dla tak wspaniałomyślnego człowieka.
- Może i nie. Ale zacznijmy, proszę...
- Co pan myśli o walce Rosaliny z Drugiego Dystryktu, dziewczyny, która zajęła szóste miejsce i jest dziewczyną Arona Richardsona, którego brat teraz walczy na arenie... Ach. Tak ją opisywałem, że...
- O walce Darkness z Say mam wiele zdań. Trójka była wyczerpana i przez to stała się łatwym celem. Mimo tego, że Dwójka widziała, jak Boby niósł ciało trybutki z swojego dystryktu do wodopoju, by jej pomóc, to zaatakowała. Nie wystraszyła się tego, czy to duch, czy coś. Była też bezlitosna, chciała dostarczyć nam rozrywki, a co za tym idzie - chce sponsorów. Zachęcam, więc ich do stawiania na tą dziewczynę. Pamiętajcie, że igrzyska nadal trwają!
***

W nocy, na niebie pojawia się zdjęcie Lily Say. 
Zginęła, zabiłam ją, jestem szczęśliwa. Dwójka będzie jej towarzyszyć do końca życia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Wiem... Długo mnie nie było. Teraz wracam z nowym rozdziałem, który 
jest dość krótki, jednak mam nadzieje, że się spodoba. Kto wie... 


2 komentarze:

  1. No spoczko jest. :D
    Ciekawi mnie kto ją uciszył i dał jej te rzeczy i zaskoczyło mnie, że ona taka bezlitosna się zrobiła wobec Lily. Co te igrzyska z ludźmi robią... Cóż to chyba tyle.. Zapewniła "rozrywkę" i może zyska jakiś sponsorów...
    Weny. x

    OdpowiedzUsuń
  2. Finnicku, bardzo ciekawy ten rozdział. Czytam, tak czytam i nasuwam mi się na myśl, ale z Rosalin pionek! Pionek Kapitolu! Jest idealnym jego przykładem. Ale aż mi się gęsia skórka pojawia gdy to czytam. Jak ona zabija i nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Och co igrzyska robią z ludźmi, Lily [*] zapale jej znicza.
    Rozdział genialny i krwawy. Boję się Rose i na miejscu Aarona bała bym się.
    Pozdrawiam i życze weny!
    PaullaK

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark