sobota, 13 września 2014

Rozdział X - Życie, to nie bajka.

Rany szczypią mnie niemiłosiernie kiedy wychodzę na świeże powietrze. Gordon i Dave z czegoś się śmieją, a ja przysiadam sobie wygodnie głęboko oddychając. Chyba nie wiedzą o mojej obecności, przyciszają głosy.
- Dwójka się już nie nadaje do życia. Obaj wiemy, że nie ma żadnych szans - syczy szatyn z Jedynki uśmiechając się szyderczo. Kolega z mojego dystryktu, ku mojemu oburzeniu, przytakuje. Ledwo ściskam nóż w ręku. Może i mają racje, ale ja nadstawiłam karku, żeby coś upolować podczas, gdy oni wylęgiwali się na ciepłym piasku! I załatwiłam im śmierć całkiem silnego przeciwnika. Ktoś za mną odchrząkuje, więc szybko się chowam, żeby nie wiedzieli, że słucham. Mój wzrok pada na ładną blondynkę z rękoma założonymi na biodrach.
- Słyszałam co mówiliście. Jeśli zamierzacie pozbyć się Rose, to musicie uważać, bo ta pewność siebie może was zgubić - rzuca krótkie spojrzenie na Dave'a i na mojej twarzy pojawia się mściwy uśmiech. W końcu dzisiaj jest piąty dzień Igrzysk, czas na wyeliminowanie kolejnego przeciwnika. Każdy z nas upija kilka łyków wody i zjada trochę jedzenia. Od razu czuję się lepiej, jednak nie jestem zbytnio zdolna do walki. W końcu rany tak szybko się nie zagoją. Trochę tego żałuję, bo jeśli mamy to wlać trybutowi z mojego dystryktu siłą, to muszę być gotowa do różnych zwrotów akcji. Z nieba spada srebrny pakunek i ląduje w moich dłoniach. Szybko je otwieram i ujawnia mi się dość duża apteczka z liścikiem.
Tam masz leki potrzebne na zagojenie ran. Nie daj im się! Truciznę podajcie mu dzisiaj, będzie mniej podejrzeń jeśli wykończycie go na początku. Jeśli pod koniec, to raczej pomyślą, że chciałyście wyeliminować przeciwnika i stanowicie zagrożenie. Idźcie z nim pod pretekstem upolowania zwierząt.
Potajemnie podaje kartkę blondynce z Jedynki i zaczynam używać leków na zadanych przez rudego ranach.
- Dostałaś prezent! - Gordon wygląda na bardzo zdziwionego.
- A co w tym dziwnego? - pytam marszcząc czoło. Na pewno jestem lepsza od niego, ciekawe, ile zostało mi kasy od sponsorów. Ból szybko ustaje, próbuje wstać, nadal trochę pobolewa, ale już dużo mniej. Jestem sprawna fizycznie, psychicznie trochę mniej, ale to zawsze coś. Spoglądam na sojuszniczkę, która kiwa głową i wprowadza plan w życie.
- Rose, skoro jesteś zdrowa to idź z Silver coś nam upolować - syczy szatyn z Jedynki, w głębi duszy mu dziękuje. - Dave, może pójdziesz z dziewczynami, w końcu mogą nie dać rady... - puszcza mu oczko i wiem o co chodzi. Nie obejdzie się bez walki. On też chce nas zabić. Silver wygląda na zdenerwowaną, ale chwyta dwie fiolki i we trójkę ruszamy przed siebie. Szybko oddalamy się od obozowiska sojuszników.
- Widzicie coś? - pytam robiąc sobie ''daszek'' z jednej ręki, żeby słońce nie raziło mnie tak mocno. Uznaje, że już czas go zabić. Umówiłam się z Jedynką, że ona będzie próbowała mu to wlać, a ja będę z nim walczyć. Chyba, że nie uda nam się zrobić tego od razu, to bronimy się, jak możemy. - Dave, spójrz na mnie - naiwny chłopak odwraca się w moją stronę. Blondynka łapie go mocno za szyję i zbliża ciecz do jego ust. Chłopak próbuje się od nas odsunąć, wie, że to jego marny koniec.
- Ładnie, to tak obgadywać sojuszników za ich plecami? - Syczę przez zaciśnięte zęby. Nagle otrzymuje cios z łokcia prosto w gardło. Na chwilę tracę oddech, jednak po chwili go odzyskuje i powracam do walki. Silver zadaje ciosy strzałą w różne części ciała naszego przeciwnika. To dziwne... Nie tak dawno był naszym sojusznikiem, a teraz próbujemy go zamordować. Ale on był skreślony już od drugiego dnia, czyli założenia naszej umowy. Ten, kto dawał mu duże szanse nie był normalny. Rzucam się na trybuta z mojego dystryktu rozcinając nożem jego polik. Na pewno pozostanie wielka blizna, pamiątka po tej pięknej walce. Nadwyrężam ranne ramię, mimo tych wszystkich leków nadal mnie to boli. W  końcu nie przestanie tak od razu. Myślę sobie, że nie mogę zginąć piątego dnia i unikam ataku szatyna. Oddalamy się od siebie. On ściska w ręku włócznię, ja mam w pogotowiu połyskujące noże, a Silver, gotowa wystrzelić, celuje w wroga.
- Się złożyło... - chichocze Dave. - Wszyscy chcemy się pozabijać! - on chyba oszalał. Mimo woli, również zaczynamy się śmiać. Po chwili uśmiechy rzędną i ponownie zaczynamy walkę. Chłopak kopie mnie w brzuch, przewracam się i turlam po górze. Kamienie wbijają mi się w ręce i nogi, ranią mnie. We włosach czuję piach, jeszcze długo ich nie umyję. Próbuje wstać, ale ciężar jaki leży na moich plecach jest zbyt wielki. Wolno odpycham kamyki chcąc, jak najszybciej pomóc Silver. W końcu jestem wolna, dobiegam na pole bitwy. Na ziemi leży Dave trzymający się za gardło. Z jego oczu, uszu, nosa i ust leje się czerwona ciecz. Z paznokci również, plami jasny piasek. Szybko i cicho powtarzam imię mojej sojuszniczki i w końcu ją odnajduje. Również leży na ziemi na wpół żywa. Przykucam koło niej, uśmiecha się do mnie, a w moich oczach pojawiają się łzy.
- R-rose... Zabiłyśmy go. Wlałyśmy mu truciznę - ledwo mówi, a jednak energiczna. Jak zawsze.
- Nie. To TY go zamordowałaś - odwzajemniam uśmiech. Niby taki dziwny temat, a, jednak z nią da się pośmiać.
- Zrobiłyśmy to razem - robi mi się ciepło w środku. - W mojej kieszeni... jest jeszcze jedna trucizna. Użyj jej, by zabić tego głupka, Gordona. Albo kogoś innego. Wygraj. - Rozbrzmiewa wystrzał z armatni. Jedynka nadal oddycha, a więc Dave już nie żyje. Jego rodzina właśnie straciła syna.
- Wiesz... ja zawsze ci zazdrościłam. Najlepszy wywiad, punktacja, byłaś najładniejsza. A ja nie jestem zbyt urodziwa i nie wypadłam najlepiej. No i dostałam osiem punktów...
- Ale to bardzo dużo! Ja wcale nie jestem taka idealna, jak ci się wydaje. Uwierz... Lubię cię, przyjaciółko.
- Ja ciebie też - Wystrzał armatni. Silver. Uśmiech zastyga na jej twarzy. Blond włosy, niczym wachlarz wokół jej głowy, leżą na ziemi. Mam ochotę wrzeszczeć, ile sił w płucach. Ale nie mogę. To arena. Tutaj jest inne prawo. Kto wyjdzie stąd żywy? Tylko ja. Dla Silver. Odgarniam brązowe włosy trawiąc wszystko co się stało. Pozostałym powiem, że Dave próbował nas zabić, a my się ratowałyśmy. To po części jest prawdą. Zabieram rzeczy martwych sojuszników, fiolkę od Silver chowam do lewej kieszeni spodni. Wracając do obozu, zauważam, jak poduszkowiec wyciąga puste szczypce, po czym je wznosi, ale już z towarem. Kolejni do kolekcji zmarłych osób, do płaczu ich rodzin. Połyskujące blond włosy sojuszniczki z Jedynki zauważyłabym wszędzie. Ale od teraz nie będę miała takiej okazji. Jest strasznie gorąco, czuję, że niedługo padnę z wycieńczenia. Nie wzięłam ze sobą z wody, oni też nie. Pewnie tak, jak ja, myśleli, że szybko wrócą. W końcu trochę dalej zauważam trzy postacie obserwujące teren. Jedna z nich wskazuje na mnie palcem i informuje o tym innych. Podbiegają, wspierają mnie i sadzają na kamieniu, obok namiotu. Mam sucho w gardle, nie mogę nawet przełknąć śliny. Próbuje pokazać, że chcę się napić i w końcu Carmen zaczyna rozumieć czego potrzebuje. Wlewam do ust całą butelkę wody, po czym opowiadam im o całym zdarzeniu w mojej wersji.
- Dziewczynę z swojego dystryktu? - syczy Oscar. - Wiedziałem, że jest jakiś fałszywy. Gordon, wiesz coś o tym? W końcu jesteście przyjaciółmi - mówi ironicznie i spogląda na uśmiechniętego od ucha do ucha szatyna z Jedynki. Najwyraźniej ten jest zadowolony ze śmierci Dave'a.
- Nie. Ale wiem, że cieszę się z jego śmierci. W końcu nie był taki dobry... - odpowiada między napadami śmiechu.
- Dostał więcej punktów od ciebie. I radził sobie lepiej... - Prawie wypluwam te słowa Gordonowi w twarz. Przeczuwam, że niedługo będzie wybuch kobiety z okresem. Powoli się ściemnia. Długo mnie nie było...
- Idź polować. Dzisiaj będzie dzień bez jedzenia, ale jutro coś zjemy... - Oscar grzebie w plecaku... - A... mamy jeszcze kilka paczek krakersów. Jutro coś upolujesz.
Zjadamy odpowiednią porcje i wpatrujemy się w niebo, czekając na twarze zmarłych. Wiem, co zobaczę, ale coś rozkazuje mi to obejrzeć.
Silver Jones, Dystrykt Pierwszy
Na tym zdjęciu wygląda naprawdę ładnie! Nie wiem, dlaczego uważała, że jest brzydka. Moim zdaniem jest bardzo urodziwą dziewczyną. A raczej... była. 
To jest śmierć - przejście od ''jest'' do ''był'' - Tris Prior, Niezgodna - Veronica Roth.
Dave Blaze, Dystrykt Drugi.
Z pewnością miał wielkie szanse na wygraną. Ale był fałszywy. Zupełnie tak, jak ja i Silver. To śmieszne... We trójkę chcieliśmy się zabić.
Najsmutniejszą rzeczą w zdradzie jest to, że nigdy nie pochodzi od twoich prawdziwych wrogów.
Na warcie staje Carmen, która posługuje się kastetami. Jest jedyną dziewczyną w sojuszu nie licząc mnie. Wchodzę do namiotu i momentalnie zasypiam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzicie, jest nowy rozdział :D Mam nadzieje, że się spodoba... Szczerze... żałuje, że zabiłem Silver i Dave'a. Polubiłem ich... No, ale cóż... Ktoś musiał zginąć, żeby inny mógł żyć. 
Dedykuje(ech, niech będzie życzenie Koledżanki) Niallowi Horanowi, którego zbytnio nie znam, ale wszystkiego najlepszego w dniu urodzin. xD





3 komentarze:

  1. AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW Niall pewnie jest wdzięczny. XD <3
    Więc. Wybacz, ale nie mam weny na komentarz. Szkoła wykańcza, ale...
    Szkoda, że Silver umarła. Była naprawdę miła i polubiłam ją. :(( Urocze było ich to pożegnanie.
    Zabawne, że każdy chciał się pozabijać, ale w końcu to igrzyska. O to tutaj chodzi i nie można czuć się bezpiecznie...
    Gordon jest taki zapatrzony w siebie albo mi się wydaje. Głupi i tyle. ><
    To jedyne co mogę jeszcze powiedzieć to... nie wiem... XD
    odgadnij tajemniczy szyfr >.>
    128ve980
    Pozdrawiam i weny. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek: Kto to Niall Horan? ;-;
    Cała trójka; Rose, Silver i Dave są chorzy psychicznie ;-; próbują się pozabijać i nagle z niczego zaczynają się śmiać ,----,
    "Wolno odpycham kamyki chcąc, jak najszybciej pomóc Silver." Czemu odpycha je wolno skoro chce szybko pomóc Silver? ><
    Ta śmierć Silver była super! W sensie opis tego zdarzenia >< Ale przy Dave'ie czegoś mi brakowało. Tylko właśnie nie wiem czego ;-;
    Carmen na zwycięzcę! :'D A jeśli musi zginąć (nie, nie musi) to jakoś estetycznie. Bez krwi (nie każ mi tego powtarzać ;-;), ale tak żeby utrzymała pozycję miłej, ale i dobrej w walce. Da się zrobić? *proooosi*
    Weny Finn :')

    OdpowiedzUsuń
  3. Och naprawdę ci wyszedł ten rozdział :D
    Szkoda, ze Silver umarła, a tak oglądam te zdjęcie i mówię to aktorka z Wredne dziewczyny ( tak wiem zdanie od czapy, ale mój biedny przemęczony mózg się powoli przegrzewa i ma problem z sensownymi zdaniami).
    Ogólnie rozdizął bardzo mega <3
    Pozdrawiam i życze weny
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark